Ciężko stać w rozkroku, oj ciężko. Chwilę można wytrzymać ale generalnie w realnym czasie trzeba stanąć „na lewo” albo „na prawo”. I ten właśnie dylemat zaczyna dosięgać operatorów filmowych. Zostać w technice analogowej czy przesiąść się na cyfrową rejestrację obrazu. Dotychczas większość filmów kręcono na taśmie i wiadomo że do chwili przeniesienia – za pomocą skanera – negatywu do komputera, jest niewiele punktów w którcyh można ingerować w kolorystykę zarejestrowanych ujęć. Wprowadzenie elektronicznego montażu umożliwiło dokonywanie zmian kolorystycznych w zarejestrowanycm obrazie, wraz z rozwojem oprogramowania i mocy obliczeniowej komputerów, coraz większych. Obecnie ingerencja w obraz jest na tyle istotna że Amerykańskie Stowarzyszenie Operatorów Filmowych (ASC) a przynajmniej jego „filmowa” część próbuje przekonać środowisko filmowe do zmian w zawieranych umowach tak aby twórca zdjęć miał wpływ na ich ostateczny wygląd w filmie. Jest o co walczyć. Jak opowiada Janusz Kamiński w wywiadze z FilmPRO 4/2012 czasami największy wpływ na stronę wizualną filmu mają … dziewczyny producentów. Zupełnie serio zastanawiam się czy zejście komputerów pod strzechy i potanienie oprogramowania do montażu (z całym bagażnikiem dodatków, pluginów itp.) nie zrobiły filmowi więcej szkody niż pożytku.